Zamiast choinki snop siana w kącie chaty, opłatka nie znano, podobnie jak św. Mikołaja – skromne prezenty dzieciom dawał Pikolus. Natomiast dawna kolacja wigilijna Mazurów wywołałby obecnie u nas lekki szok. Faktem jest, że święta Bożego Narodzenia dawnych mieszkańców tych ziem znacznie różniła się od naszych świąt.
W sferze przygotowań do świąt Bożego Narodzenia, jeszcze w czasie przedadwentowym, bo już w połowie listopada, kobiety zaczynały zaczyniać ciasto na pierniki. Ponieważ cukier był drogi, stosowano często miód od własnych pszczół.
Dla Mazurów szczególnie ważny był okres poprzedzający Boże Narodzenie czyli adwent.
Każda niedziela adwentowa oznaczała obchód z tzw. gwiazdami. Były to lampiony z kolorowego papieru ze świeczką w środku, na długim patyku, którym należało ciągle poruszać by świeca nie wywołała pożaru.
Obchody z gwiazdami rozpoczynała starsza młodzież, maszerując przez wieś, a kolejno dołączali do orszaku pozostali mieszkańcy. Marsz kończył się wspólnie czytaną ewangelią, modlitwą, pieśniami adwentowymi.
Na czas adwentu zawieszano w chatach specjalny wieniec, który był wykonany z gałęzi iglastych, bogato zdobiony wstążkami. Każdego tygodnia adwentu stawiano na wieniec kolejno jedną świecę.
W chałupie ze wsi Gązwa umieszczono wystawę "Adwent na Mazurach" oddającą klimat oczekiwania na narodziny Jezusa.
Mieszanka pogańskich obyczajów i wiary chrześcijańskiej
W tradycji mazurskiej zachowało się wiele elementów kultury dawnych pogańskich Prusów, które na przestrzeni wieków zmieszały się z obrzędami ludności napływowej oraz z tradycją chrześcijańską. Tak jak obecnie Święta Bożego Narodzenia poprzedzał okres adwentu.
Przygotowując się do Godnych Świąt spotykano się w domach i wspólnie zaplatano girlandy z świerkowych gałązek z ostrokrzewem. Domy i bramy przybierano zimozielonym bluszczem i jemiołą. Na stole ustawiano wieniec adwentowy z czterema świecami.
24 grudnia dawni mieszkańcy Mazur (Prus Wschodnich) zasiadali do ziliji – czyli mazurskiej wigilii. Święta Bożego Narodzenia nazywano zaś „Godami” lub Godnymi Świętami. Czas godów starego i nowego roku oraz nocy i dnia, gdyż czas Bożego Narodzenia zbiega się z zimowym przesileniem.
Rozpoczynano wieczerzę wigilijną, podczas której „jedzono wszystko, czym komora bogata”. Nie było postnych ograniczeń. A potrawy z ryb nie były tak popularne jak dziś. Gdy pozwalały na to okoliczności, gospodarz udawał się o północy do obory, aby ze swoim inwentarzem podzielić się jadłem. Nie mógł tam jednak pozostawać zbyt długo, gdyż o północy w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem, a ten, kto ów głos usłyszał, wkrótce umrze.
Wigilia na Mazurach była skromna i nie wymagała postu. Nie przywiązywano wagi do liczby dań, jak to jest obecnie. Najczęściej podawano zupę jednogarnkową z grochem, słoniną i kapustą kiszoną, do której dodawano marchewkę lub inne warzywa. Była to potrawa sycąca i pożywna, która dawała siłę do pracy na roli. Innym typowym daniem była zawiesina z ciasta i skwarek, zwana breją, którą jadano z jednej wspólnej miski.
Bez choinki, opłatka i Mikołaja
Na Mazurach nie było zwyczaju ubierania choinki. Zamiast tego w kącie izby stawiano snopek zboża. Zwyczaj ten wiązał się z życzeniem, by nowy rok obdarzył ziarnem na szczęście i darem urodzaju. Pojawiał się zwyczaj obrzucania się ziarnem podczas składania sobie życzeń. Ziarnem sypali domownicy i sąsiedzi, dzieci używały go podczas powrotu z nabożeństwa do psot i zabaw, a kawalerowie nie szczędzili ziarna do obsypywania dziewcząt.
Pod snopkiem układano prezenty dla dzieci, które przynosił im Pikolus - postać podobna do św. Mikołaja, ubrana w czerwony płaszcz i czapkę. Prezenty były proste i skromne, np. jabłka, orzechy, pierniki lub zabawki zrobione przez rodziców.
W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia Mazurzy chodzili do kościoła na nabożeństwo. Po powrocie do domu spożywali obiad, który był bardziej urozmaicony niż wigilijny. Podawano np. gęś nadziewaną kaszą lub jabłkami, pieczeń wieprzową lub wołową, kiełbasy i bigos. Na deser były kluski z makiem lub miodem oraz ciasta drożdżowe lub piernikowe.
Drugi dzień świąt był dniem odpoczynku i odwiedzin krewnych i sąsiadów.
Jutrznia na gody
Kulminacyjnym punktem uroczystości adwentowych na Mazurach była jutrznia na gody, czyli nabożeństwo odprawiane w Wigilię. Było to widowisko typowo religijne, które przygotowywali ewangeliccy mieszkańcy, polegające na śpiewaniu pieśni z kancjonału przez dzieci. Odtwarzano też sceny związane z narodzeniem Chrystusa. W trakcie adwentu grupy mieszkańców chodziły po wioskach w przebraniu odwiedzając po kolei wszystkie domy.
W Wigilię dawni Mazurzy pamiętali o zmarłych
Dawniej Wigilia miała silny akcent zaduszny. Podobnie jak we Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny, należało uważać, by nie zrobić duszom krzywdy i z szacunku dla nich zachowywać ciszę. W Wigilię nie należało także wykonywać żadnych prac związanych z przędzeniem. Uważać trzeba było także podczas siadania na krzesło. Najpierw należało na nie dmuchnąć, by nie przygnieść duszy któregoś z przodków. Dla duszyczek rzucano w kąt ziarna maku, zostawiano resztki na stole wigilijnym lub wolne nakrycie na nim. Dzisiaj jest ono przeznaczone dla niespodziewanego gościa.
Tego dnia powstrzymywano się od wszelkiej pracy, tradycja zakazywała również czesania się, przeglądania w lustrze i spania w ciągu dnia, zwyczajowo nie urządzano w tym dniu wesel ani zabaw, nie składano i nie przyjmowano wizyt poza spotkaniami z najbliższą rodziną. Wierzono także, że w Wigilię nie należy wbijać gwoździ, by nie bolały zęby lub rąbać drewna, by nie bolała głowa. Wystrzegano się też głośnych prac.
Opracowanie na podstawie materiałów: „Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków” Anny Szyfer.
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!