Dawniej na Mazurach jadano proste i niewyszukane potrawy. Posługiwano się łyżką, a talerzy i sztućców używano tylko podczas uroczystości. Najczęściej siadano dookoła czysto wyszorowanego stołu i jadano z jednej misy. Przed i po jedzeniu, najstarszy członek rodu odmawiał pacierz. Pożywienie zależało od zamożności gospodarzy.
Śniadanie na wsi podawano bardzo wcześnie. Zimą, najczęściej był to groch okraszony słoniną i kapustą albo też "muza" (zacierka) ze skwarkami lub mlekiem, niekiedy z olejem i surową kapustą. Do tego czarny razowy chleb.
Około godziny dziesiątej był tzw. przedpołudnik - kromka chleba z masłem lub smalcem i kubek mleka lub kawy zbożowej.
Obiad podawano najczęściej o godzinie dwunastej (latem - na polu). Pierwszym daniem była "strawa", czyli gęsta marchew, kapusta lub brukiew, okraszona olejem albo masłem, do tego chleb razowy. Prawie codziennie podawano też kluski pszenne lub z utartych ziemniaków. Kluski te mogły być okraszone słoniną, czy też podane z zupą grzybową, suszonymi owocami, grochem, kapustą, serwatką lub też "zaklepką" z maślanki, czy zsiadłego mleka.
Po kluskach przynoszono na stół kartofle polane rosołem i gotowane mięso. W dni postu, a poszczono trzy razy w tygodniu (środy, piątki i soboty), podawano kartofle z olejem, kaszę lub ryby. Olej, najczęściej z siemienia lnianego, był używany do razowego chleba - polewano nim chleb i posypywano solą. Prawdziwym przysmakiem były "plince" - placki kartoflane smażone na oleju.
Jeśli obiad podawany był na polu - najczęstszym daniem był "eintopf" - jedno danie, składające się z gęstej zupy z warzywami, ziemniakami i mięsem. Na Mazurach był to zazwyczaj żurek, zupę przygotowaną z rozczynu ciasta chlebowego. Powszechne były też takie zupy jak rosół i czernina z podrobami, a nad jeziorami zupa rybna.
Latem (od Wielkanocy do Matki Boskiej Siewnej - 8 września) jadano podwieczorki. Był to najczęściej "glonek" (kawałek) sitnego chleba, a w niedzielę "kuch" (placek drożdżowy). Na kolację była kasza, "muza" lub "breja" (gęsta potrawa z żytniego śrutu), okraszona skwarkami z kiełbasą, a jedynie podczas żniw jadano mięso.
W niedziele i święta, jeśli nie był to czas wielkanocnego postu, jedzono rano jajecznicę na wędzonce, a na obiad mięso, najczęściej - gotowane.
Jesienią na stołach królował drób, zimą wieprzowina lub "rentozina" (wołowina), a latem baranina z kluskami i kartoflami.
Jak wiadomo najważniejszym posiłkiem w czasie Świąt Wielkanocnych jest niedzielne śniadanie. Na Mazurach podawano wtedy przeważnie masło, twaróg, jaja i "kuch" (placek drożdżowy), mięso dopiero na wieczerzę.
Zamożniejsze gospodynie piekły babki piaskowe i kruche ciasteczka, zwane "begielkami". Gościny trwały najczęściej w drugi i trzeci dzień świąt.
Stynka
Malutka ryba, której trudno skosztować gdzie indziej. Jej połowy prowadzone są jedynie zimą, gdy mazurskie jeziora skuwa lód. Stynki zasiedlają niektóre akweny w regionie, preferują bowiem zimne wody, o dużym stopniu natlenienia. Mięso stynki ma specyficzny zapach, zupełnie różny od typowego zapachu ryb, bo pachnie… świeżym ogórkiem. Po usmażeniu rybki te są łagodne w smaku, a ich ości są zupełnie miękkie. Ten mazurski rarytas możemy spróbować pod postacią chrupiącej stynki młynarzowej pławiącej się w sosach lub w asyście sałat, grzanki serowej i sosu majonezowego lub z sałatami.
Dzyndzałki z hreczką i skrzeczkami
Skąd się wzięła nazwa „dzyndzałki” to kwestia sporna. Ta najbardziej popularna teoria brzmi, że od dzyndzli, czyli „uszu” na brzegach pierogów. Hreczka to gryka, a skrzeczki to popularne skwarki z boczku lub słoniny. Ale niech Was to proste wytłumaczenie nie zmyli, bo nie są to zwykłe pierogi. Cały sekret dzyndzałków tkwi w ich wnętrzu.
Farsz z kaszy gryczanej wzbogacony jest o pokrojone jajko na twardo, wędzony boczek i cebulkę, a skrzeczki zawierają dodatkowo czosnek i majeranek. Warmiacy lubowali się też w dzyndzałkach z farszem z wołowiny oraz tych wypełnionych gęsiną i wędzoną rybą. Dzyndzałki to regionalny rarytas, który niewątpliwie zrobił największa kulinarną karierę.
Plińce z pomoćką
Co kryje się za tą nazwą? Placki ziemniaczane z puszystą masą zrobioną z twarogu i śmietany. To doskonała alternatywa dla placków ziemniaczanych z tradycyjnymi dodatkami.
Warmia i Mazury to region piękny i od dawna zasobny w ziemniaki. Tutejsze gospodynie potrafiły z nich wyczarować wyszukany obiad i słodki deser. A plińce z pomoćką to przebłysk mistrzostwa w przyrządzaniu ziemniaków. Miękkie, chrupiące, kapitalne placki ziemniaczane w asyście śmietany i twarogu to obowiązkowy kulinarny punkt do odhaczenia podczas kulinarnych podróży po ziemiach Warmii
Brukowiec i Sękacz
Nie tylko Toruń ma swoje pierniki. Na Mazurach w okresie Świąt Bożego Narodzenia na stołach rządzi brukowiec. Różni się on jednak od tradycyjnych pierników. Swoja nazwę wziął od tego, że na jego wierzchnią warstwę składają się małe, ściśle przylegające do siebie kulki przypominające bruk.
Jeśli już jesteśmy przy słodkościach, to nie możemy zapomnieć o sękaczu. Jego składniki to: prawdziwe wiejskie jaja, masło bez dodatków i dobra mąka. Ale składniki to nie wszystko. Piecze się go na ogniu, a dwie osoby specjalistki przez półtorej godziny z pieczołowitością obracają i polewają ciasto, by w efekcie otrzymać ważące ponad 3 kg ciasto, którego smak jest niepowtarzalny.
Źródło: Teresa Zaworska "Nasze domowe, stare i nowe... Przepisy kulinarne zebrane na Warmii i Mazurach".
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!