Epidemia koronawirusa zdaje się kreować zwłaszcza u niektórych osób coraz bardziej posępne i ciemne scenariusze, wobec których nierzadko trudno jest nam nabrać stosownego dystansu, a przynajmniej zdobyć się na spokojne spojrzenie.
Coraz bardziej realna zdaje się być wizja wielotygodniowych, a może i nawet wielomiesięcznych zmagań z tą już ogólnoświatową pandemią. Równolegle może potęgować się w nas przeczucie, poczucie, a może nawet i przekonanie, że jest to coś, z czym jeszcze nigdy nasz świat nie miał do czynienia, nie zmagał się i że w związku z tym stajemy przed doświadczeniem całkowicie dotychczas niespotykanym, niewyobrażalnym, nie mającym absolutnie żadnej skali porównawczej.
Czy tak jest naprawdę? W próbie odpowiedzi na to pytanie odwołam się do chyba jedynej wielkiej epidemii zaistniałej w niedługiej historii mojej małej Ojczyzny. Jej sercem jest Święta Lipka, która jako miejscowość powstawała dopiero w XVIII w., skoro w 1785 r. liczyła tylko 10 budynków mieszkalnych, i jest wioską znacznie młodszą od niektórych okolicznych miejscowości. I właśnie w samych początkach jej istnienia nawiedziła także i ją wielka epidemia dżumy, „zwanej – jak napisano w Encyklopedii Warmii i Mazur - także zarazą morową, czarną śmiercią lub morem, przenoszonej przez gryzonie i pustoszącej Prusy Wschodnie na początku XVIII stulecia. Była bezpośrednim efektem III wojny północnej toczącej się pomiędzy Prusami, Saksonią, Hanowerem, Rosją, Królestwem Danii i Norwegii z jednej strony, a Szwecją z drugiej. Od 1700 roku walki toczyły się również na terytorium Rzeczpospolitej Obojga Narodów, która formalnie pozostawała neutralna do 1704 roku. Przemarsze wojsk szwedzkich, które w 1701 roku przekroczyły granice Rzeczpospolitej, stały się podstawowym źródłem choroby (…).
Spustoszenie gospodarki, przede wszystkim rolnictwa, brud, ogromne zniszczenia i dramatyczne zubożenie ludności w krótkim czasie doprowadziło do diametralnego wzrostu śmiertelności, klęski głodu i całkowitej bezbronności w starciu z epidemią. Niestety, nikt nie miał świadomości, że choroba rozprzestrzenia się za pośrednictwem grasujących szczurów, pcheł, wszy i pluskiew.
Zobacz Sanktuarium w Świętej Lipce.
W 1704 roku jej ognisko wybuchło we Lwowie. Wówczas władze Królewca podjęły kroki o charakterze ochronnym, które miały zapobiec rozprzestrzenieniu się dżumy: zaostrzono kontrolę graniczną, wobec podróżnych zaczęto stosować obowiązek kwarantanny.
Trzy lata później epidemia zaczęła zagrażać bezpośrednio ziemiom pruskim. Podjęto wówczas decyzję o całkowitym zamknięciu granicy z Polską. Uniknięcie rozwoju epidemii w owym okresie było jednak praktycznie niemożliwe. Latem 1708 roku dżuma dotarła do Prus Książęcych. Pierwszy odnotowany przypadek choroby wystąpił we wsi i majątku Białuty, w obecnym powiecie działdowskim. Miejscowość została praktycznie odcięta od świata - liczono, że poprzez odseparowanie mieszkańców uda się powstrzymać epidemię.
Podobna sytuacja miała miejsce w Olsztynku. We wrześniu 1708 roku dżuma została przywleczona przez syna miejscowego kapelusznika. Doprowadziło to do śmierci całej jego rodziny i zarażenia osób odwiedzających ich dom. Część przerażonych mieszkańców uciekła do pobliskich lasów. Olsztynek został otoczony przez wojsko, a mieszkańcy pozbawieni kontaktu ze światem zewnętrznym. Brak jedzenia doprowadził wreszcie do buntu zrozpaczonych ludzi, którzy zajęli państwowe magazyny zbożowe. Z pomocą przyszli również mieszkańcy Ostródy, Pasłęka i Morąga. Dostarczono żywność, a przede wszystkim lekarstwa. Pojawili się wreszcie lekarze, którzy niestety niewiele mogli zrobić. W tym samym roku objawy dżumy pojawiły się w Gryźlinach pod Olsztynem. Do samego Olsztyna epidemię miał przywlec mieszkaniec Giedajt”.
Dr Adolf Poschmann w książce „Kolegium jezuickie w Reszlu” podaje: „Biskup Załuski z powodu epidemii zamknął Świętą Lipkę mimo spodziewanej wizyty króla Leszczyńskiego. W 1710 r. o. Bartsch wybudował (w Świętej Lipce) szałas. Dzięki świeżemu powietrzu zaraza go nie dopadła. Przy okazji dopilnował kościoła”. Fryderyk Bartsch (Barcz, Bartz) urodził się 19 IX 1661 w Prusach. Wstąpił do Zakonu Jezuitów 7 IX 1676 r. w Wilnie. Był misjonarzem w Królewcu w latach 1700-1701, prefektem budowy w Reszlu w latach 1708-1709 i Nowogródku 1709-1710. Odbudował szkoły w Reszlu. Był kaznodzieją w Świętej Lipce i opiekunem majątków reszelskich i łomżyńskich. Zmarł w Łomży 2 IV 1713 r.
„Najwięcej ofiar epidemia dżumy pochłonęła – znowu cytuję Encyklopedię Warmii i Mazur - w Nidzicy, Giżycku, Ostródzie, Rynie, Reszlu i Biskupcu. W Ełku zmarło 1300 osób, zaś w Węgorzewie 1111. W samym Braniewie zmarło 1050 osób, a na obszarze parafii braniewskiej zmarło 8 tys. osób. W Piszu odnotowano 1036 ofiar. W Olecku przy życiu pozostało zaledwie 92 mieszczan. Do nielicznych wyjątków należy zaliczyć m.in. Ornetę - miastu udało się uchronić przed dżumą w dużej mierze dzięki murom miejskim i skrupulatnemu przestrzeganiu środków profilaktycznych. Choroba w całych Prusach Książęcych pochłonęła łącznie ok. 200 tys. ofiar. Na Mazurach opuszczonych było ponad 10 tys. gospodarstw chłopskich. Na Warmii epidemia miała pochłonąć 12 tys. ofiar. Ostatecznie na terenie Warmii i Mazur epidemia wygasła na początku 1711 roku. Latem nie odnotowano już żadnego przypadku zachorowania”.
Nawet przy dość czarnych scenariuszach, które snują niektórzy, możemy i powinniśmy być przekonani, że trudne doświadczenie, a które wkroczyliśmy, nie będzie z całą pewnością aż taką tragedią, jaka nawiedziła nasze ziemie nieco ponad 300 lat temu. Głęboko wierzymy, że będzie ono o wiele krótsze i znacznie łagodniejsze w swych przejawach i skutkach.
Czas epidemii możemy i powinniśmy przeżywać jako czas refleksji i głębokiej stałej modlitwy, pełnej zawierzenia miłosiernemu Bogu. Jedną z nich, którą polecam, jest Nowenna do świętego Andrzeja Boboli w czasie epidemii. Ten wielki patron Polski w latach 1625-1629 (w czasie trwającej tam zarazy) niósł ofiarną pomoc duchową i materialną mieszkańcom Wilna. Jego wstawiennictwu przypisuje się też uratowanie Pińska i okolic w czasie epidemii, która dotarła też na nasze ziemie i o której napisałem powyżej.
Aleksander Jacyniak SJ - Kustosz Sanktuarium Matki Bożej Świętolipskiej
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!