

Nie było hucznych bali sylwestrowych, a w nowy rok dawni Mazurzy wchodzili pełni obaw i przesądów. Był to czas nasycony magią, wróżbami i głęboką symboliką, mającą zapewnić pomyślność na nadchodzące dwanaście miesięcy.
Dla dawnego mieszkańca Mazur okres między Bożym Narodzeniem a Trzech Króli był czasem szczególnym, nazywanym „Godami” lub „Świętymi Wieczorami”*. Nowy Rok przypadał dokładnie w połowie tego okresu.
Wieczór sylwestrowy spędzano zazwyczaj w gronie rodzinnym. W przeciwieństwie do radosnego Bożego Narodzenia, sylwestrowa noc miała w sobie nutę powagi i tajemniczości. Wierzono, że to czas graniczny, w którym świat materialny przenika się z duchowym.
Na stole nie mogło zabraknąć tradycyjnych potraw, które miały przyciągnąć bogactwo. Nowolatki to absolutna podstawa mazurskich tradycji. Były to małe ciastka lub pieczywo obrzędowe, wypiekane z pszennej lub żytniej mąki. Formowano je w kształty zwierząt gospodarskich – koni, krów, owiec, a czasem także figurek ludzi (pasterzy). Mazurzy jedli w ten wieczór ryby, najczęściej śledzie lub szczupaki. Natomiast kluski z makiem i miodem miały zapewniać słodkie i dostatnie życie.
Kiedy zegar zbliżał się do północy, cisza mazurskich wsi pryskała. Dawni Mazurzy wierzyli, że przejście ze starego w nowy rok to moment, w którym budzą się złe moce i demony. Aby je odstraszyć, należało robić jak najwięcej hałasu.
Młodzi mężczyźni wychodzili na drogi i podwórza, by strzelać z batów. Odgłos trzaskającego biczyska niósł się echem po zamarzniętych jeziorach. Uderzać w kotły i patelnie - domowy sprzęt kuchenny stawał się instrumentem obrzędowym. „Dzwonić” kluczami - wierzono, że metaliczny dźwięk skutecznie płoszy nieszczęścia.
W bogatszych domach lub w okolicach miast używano także fuzji i pistoletów, oddając salwy na wiwat. Wszystko po to, by „wypędzić Stary Rok” wraz z całym jego ciężarem i chorobami.
Dla rolnika i rybaka kluczowe było to, co przyniesie pogoda i czy zbiory będą obfite. Noc sylwestrowa była najlepszym czasem na prognozowanie przyszłości.
Podobnie jak w innych regionach, także na Mazurach popularne było lanie wosku lub ołowiu do zimnej wody. Z zastygłych kształtów odczytywano, czy panna wyjdzie za mąż, czy gospodarz powiększy stado.
Mazurzy uważnie obserwowali niebo. Gwieździsta noc zwiastowała, że kury będą się dobrze niosły, a rok będzie pogodny. Czerwony zachód słońca w Sylwestra zapowiadał wojny lub wielkie pożary. Kierunek wiatru o północy wskazywał, skąd przyjdzie pogoda: wiatr zachodni oznaczał dużo ryb w jeziorach, a wschodni – mroźną, ale zdrową zimę.
Gdy nastał ranek 1 stycznia, z uwagą patrzono, kto pierwszy przekroczy próg domu. Był to jeden z najważniejszych przesądów. Jeśli pierwszym gościem był mężczyzna, oznaczało to szczęście, siłę i pomyślność dla gospodarstwa. Jeśli do domu pierwsza weszła kobieta, wróżono pecha, kłótnie, a w najgorszym przypadku pomór w oborze.
Z tego powodu młodzi chłopcy często biegali od domu do domu już o świcie, by jako pierwsi złożyć życzenia i otrzymać w zamian poczęstunek lub drobny pieniądz.
Noworoczne życzenia na Mazurach były proste, ale treściwe. Życzono sobie przede wszystkim „zdrowia, pokoju i Bożego błogosławieństwa”. Częstowano się przy tym wspomnianymi wcześniej nowolatkami. Część tych ciastek kruszono i dodawano do paszy zwierzętom, aby one również „wiedziały”, że zaczął się nowy, lepszy czas.
Choć dawne mazurskie obrzędy zatarły się po 1945 roku, ich echo wciąż pobrzmiewa w lokalnych muzeach i wspomnieniach najstarszych mieszkańców. Dzisiejsze Sylwestry na Mazurach są pełne blasku fajerwerków i muzyki, ale warto pamiętać o tych dawnych czasach, gdy o północy nad skutymi lodem jeziorami niosły się jedynie uderzenia batów i cicha modlitwa o „dobre lato”.






Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!