Wiele razy w naszych relacjach LIVE, w postach na FB informowaliśmy Was, iż stacjonujemy w Rydzewie w porcie Tło dla Mew. Miejsce dla wielu z nasz szczególne, w poprzednich latach znane jako port Natangia a od sezonu 2019 właśnie jako TŁO DLA MEW. Historia nazwy i tego miejsca nie dawała nam spokoju, czekaliśmy na możliwość przeprowadzenia wywiadu... Jak to się mówi "w grudniu po południu" dosłownie i w przenośni...
Znając jednak osoby odpowiedzialne za całe te tło, musieliśmy przyjąć liryczno rozciągniętą formę naszych pytań, spodziewając się długich jak dywany - odpowiedzi :)
Mazury24: Port Tło dla Mew jest po pierwszym sezonie swojego istnienia. Muszę przyznać, że wiele osób zadawało nam pytania odnośnie waszego miejsca. Czy mogłabyś w pierwszej kolejności powiedzieć, skąd wziął się pomysł na tak niespotykaną nazwę dla portu?
Tło dla Mew: Cóż, przede wszystkim nigdy nie poszukiwaliśmy nazwy dla portu lecz wybieraliśmy dla niego imię. I chyba dzięki temu przyszło to do nas samo. Nam pozostało jedynie uważnie popatrzeć wokół, inspiracja była wszędzie. Jako ludzkość wynikamy z sił nieodgadnionych, z bajecznych zjawisk kosmicznych, z obecności bujnej flory i fauny i ta świadomość owej natury rzeczy, miała znaleźć swoje odzwierciedlenie w kształtującej się przestrzeni. Jesteśmy tutaj gośćmi, nic do nas nie należy, pozostańmy więc w tle wdzięczni i spokojni, pierwszoplanowe role i tak od dawna są już obsadzone. Zresztą tylko z tej cichej perspektywy tła, możemy poczuć łączność z przyrodą i zasmakować czystej radości istnienia. O tym jest Tło dla Mew.
Mazury24: Użyłaś sformułowania „cicha perspektywa tła”, sama jednak przyznasz, że w tym sezonie w Tle dla Mew cicho nie było. Odbywały się liczne koncerty, potańcówki, spektakle, warsztaty, improwizowane muzykowanie, w tym grupowa gra na bębnach. I popraw mnie jeśli się mylę, ale zdaje się, że każdego wieczora płonęło u was ognisko?
Tło dla Mew: Owszem, tego lata w Tle dla Mew bywało głośno, a ognisko płonęło codziennie od zmierzchu, często aż do świtu. I przysięgam, że znów zapłonie i płonąć będzie każdego dnia lata, dla wszystkich po równo i zawsze bezpłatnie, dając nam pewność, dając nam ciepło i światło i sens. Inaczej sobie tego nie wyobrażam. Spójrz, odkąd porty istniały, bezustannie dawały schronienie i pozwalały wypocząć żeglarzom od ich doli, od niebezpieczeństw, od tułaczki. Tło dla Mew jest portem, a w naturę portów wpisane jest schronienie, to prosta rzecz. Dlatego tak buntuję się przeciw wszystkim płatnym taczkom z drewnem ogniskowym w mazurskich przystaniach.
Poza tym zauważ jak niewiarygodną moc ma ogień. Przyciąga nas ludzi do siebie. Nadaje nam kształt okręgu, dzięki któremu zwracamy się do siebie twarzami, zaczynamy się dostrzegać, wzajemnie słuchać, porozumiewać, bratać i wznosić ponad pozorne podziały. Ta myśl niezmiennie mnie wzrusza i każdego dnia chcę Tło dla Mew czynić przestrzenią najwyższych lotów!
A co do ciszy o którą pytałeś, nie miałam na myśli dosłownie milczenia ale to, żeby bylejakością nie zagłuszać melodii płynących z natury. Tylko żeby uzupełniać ją subtelnym dziełem człowieka. Takim, które nas wypełnia, które w nas jaśnieje, które coś zmienia na lepsze i emanuje, pozostawiając po sobie ślad.
Mazury24: Muszę przyznać, że wydarzenia artystyczne, które miały miejsce w Tle dla Mew wybiegały daleko poza szablony. Niewątpliwie zapisała się w pamięci obecnych, gościna artystycznej grupy Skrzatów, Zwierzaków, Michała Lamparda, Karola Kusa, Błękitnego Maciusia czy innych. No dobrze, opowiedz w takim razie jakich wydarzeń możemy się spodziewać odwiedzając Tło dla Mew?
Tło dla Mew: Na pewno możemy spodziewać się szerokiego wachlarza koncertów z różnych gatunków muzycznych, raczej oddalających się od wszechobecnych szlagierów szant, w mniej oczywiste strony. Na pewno będą warsztaty różnej maści, pokazy artystyczne, rzemiosła tradycyjnego, sztuki cyrkowej, rodzinne pikniki, joga o poranku czy też taniec na plaży, spektakle teatralne oraz wspólne przygotowywanie posiłków w wędzarni i na ogniu.
Poza tym, sam wiesz jak wielu żeglarzy przypływało minionego lata do Tła, po czym chwytali za swoje gitary,
wyświechtane śpiewniki, trąbki, flety, akordeony, cokolwiek i wychodzili na ceglastą scenę Tła powodowani jakąś
fantastyczną siłą. Czarowali, porywali i odpływali już jako wirtuozi, żegnani przez innych z uginających się pomostów.
Chcemy przyciągać do Tła ludzi gotowych do dzielenia się swoimi darami! I chcemy żeby przyfruwali, dokładnie tak jak to robią ptaki! Kurczę, starałam się być merytoryczna. Ale prawda jest taka, że sama nie mogę wiedzieć co dokładnie się wydarzy, bo tutaj wszystko jest na bieżąco współtworzone, w spontanicznym akcie kreacji, a przestrzeń jaką oddajemy nie jest ograniczona geodezją czy płotem. Mnie na przykład interesują tylko piękne historie, wspólne muzykowanie, wspólne uwalnianie głosów, taniec na boso, karawany opowieści przy ogniu i o takie będę się starała i o takie będę wnosiła!
Mazury 24: Aż chciałoby się wiosny tu, teraz, natychmiast. Tymczasem zdradź nam proszę, jeśli oczywiście możesz, przepis Tła dla Mew na taki nietuzinkowy, ale jednocześnie naturalny i miękki sposób bycia?
Tło dla Mew: Obawiam się, że receptura jest ściśle tajna;). Żartuję oczywiście. Tło dla Mew nie jest wyściełane płytą chodnikową i posadzką, trawnik nie nadaje się pod golfa, na parapetach nie stoją storczyki, zdarzają się nam błędy ortograficzne w menu. Z głośników na dzień dobry leci to co nam w duszy gra lub to o co poprosisz kelnereczkę. Dachy Tła są ze strzechy i czasem, kiedy wysunie się jakaś trzcinka albo dwie, dzieciaki walczą nimi jakby to były miecze. A wokół paleniska zamiast trawy jest klepisko. Nie przez nasze przeoczenie, ale przez wydeptanie podczas tańca. Pionowe powierzchnie obrasta bluszcz, po porcie przechadzają się lisy. Lubimy drewniane rzeźby, kwiaty od Marty, stare szafy i indiańskie koce. Sami dla siebie malujemy obrazy na płótnach, które dekorują tawernę.
Pozwalamy sobie na brak planu i niedociągnięcia. Chyba, że przyjdzie Irek i mimochodem coś dokręci albo coś nakręci, to wtedy jest na prawdę porządnie. Ale już gitara, na której składają autografy artyści, nie ma strun. Czasem bosman Kaczorek rozpali pochodnie i wtedy jest jak w jakiejś prastarej słowiańskiej osadzie. Innym razem Błękitny Maciuś podłączy swoją elektryczną kulę świecącą wkoło tysiącami kolorów, i wtedy robi się
Nibylandia;). Ale już dla stylizacji i designu nie znaleźliśmy miejsca. Nie chcieliśmy znaleźć.
Tak więc z jednej strony rzecz dotyczy krajobrazu Tła, który jest zmienny, prawdziwy, naturalny. Pozostaje w kontraście do betonowo - szklanych, szumiących miast i jaskrawych cyberprzestrzeni internetu. Mam pewność, że każdy z nas potrzebuje odsapnąć od tej presji wielu bodźców współczesności, od technologicznych nowinek, od globalizacji i przepychu.
Od rzeki płynącej wartko w kierunku sukcesu i doskonałości. I wrócić do słodkich lat swojej młodości, do głębokich wdechów, do jabłek z sadu. A z drugiej strony, rzecz dotyczy pięknych zdarzeń, które przywołujemy, które pielęgnujemy, które przychodzą bezustannie. Takich jak na przykład czerwony dywan powitalny na kei. I jak spektakl teatralny, wokół ognia i między stołami. Lub jak taki jeden żeglarz, uczący się na naszych oczach gry na ukulele od zera. Albo utalentowany chłopiec szkicujący plenery. I potańcówki pod gwiazdami rodem z dawnych lat. No i to wspólne muzykowania artystów z letnikami, gdzie scena rozrastała się po horyzont. I cała ta krzątanina serc. Bo "gdy utopisz gniew, na fali daj się wznieść, (...) by stać się tłem dla mew". Śpiewał Karol, śpiewaliśmy wszyscy.
Mazury24: A więc jednak bagatelka, jedynie dwa składniki - naturalne krajobrazy i piękne zdarzenia, potem tylko pstryk i mamy Tło dla Mew;). A tam to już cuda na kiju i portowa tawerna;). No właśnie .... tawerna, powiedz co będziemy mogli zjeść w tawernie Tła? Wiele osób chwaliło waszą kuchnię....
Tło dla Mew: Cóż, na pewno nie interesują nas kulinarne trendy czy też rarytasy z odległych zakątków świata. Lubię to powtarzać, i tej okazji również nie przepuszczę, że Warmia i Mazury to także zakątek świata, skrawek ziemi oddalony o tysiące mil od innych, ale jakże bliski nam, bujny, żyzny, dziki i pachnący. Dlatego podajemy w tawernie to co dostaniemy od rybaków z lokalnych połowów, od tutejszych rolników i hodowców, od pól, od łąk i od lasów.
Nie wiem czy wiesz, ale szczaw na pyszną zupę szczawiową rośnie za miedzą, sama zbieram i ułożony w bukiety
zanoszę do kuchni. A jaja do tej pysznej zupy szczawiowej są od kur Małgosi, a Małgosia z tymi kurami rozmawia, a potem bierze te jaja i przywozi na rowerze w koszyku. A pomidory są z rydzewskiego pola od takiego pana co....
Nie istnieje też stała karta dań w tawernie, posiłki są zmienne i dopasowane. Grzeją w zimne dni, a w upalne chłodzą, odzwierciedlają porę roku oraz apetyty kucharek. A pracują tutaj na prawdę wspaniali ludzie, nie są spadkobiercami materialnych fortun, ale bogactwo jakie noszą w sobie, przewyższa znacznie złote wieże pałaców. Mogłabym godzinami mówić o ludziach stąd, o ich wielkim stylu i małych utyskiwaniach, ale to wszystko może przy następnym wywiadzie;), co ty na to?
Tak więc, wracając do twojego pytania, będą frytki z ziemniaków od sąsiada, a nie z mrożonki z supermarketu. Będzie magiczna, wiosenna hyczka z kwiatów bzu. Będą stolnice i wałki, będzie domowo, będzie smacznie, bez dąsu i bardzo po naszemu.
Mazury24: "Będzie bardzo po naszemu" to prawdopodobnie najmniej zaskakująca myśl jaką do tej pory wyraziłaś;). Wspominałaś wcześniej o wspólnym przygotowywaniu posiłków. Jak rozumiem masz na myśli wspólne gotowanie w portowym plenerze? Żeglarze, mieszkańcy, letnicy, przechodnie, mistrz wędzenia Bolo, dzieciaki z sąsiedztwa, artyści, ty sama również i każdy kto tylko przyjdzie, kto tylko zechce, zebrani przy jednym, wielkim, żeliwnym garze?
Tło dla Mew: Dokładnie tak! Widzisz, nie przypadkowo ognisko położone jest w samym sercu Tła i nie przypadkowo tuż obok paleniska wznosi się wędzarnia. To nasz stół portowy i choć nie ma czterech nóg, ani blatu, ani dekorów, to jest to najwspanialszy stół ze wszystkich stołów świata. A wiesz czemu? Bo ten stół nie stoi. Ten stół się dzieje. Dzieje się kiedy zbieramy się razem z chęci wspólnego gotowania.
A kiedy Bolo szykuje jedzenie do wędzarni, to zawsze robi to od rana przy tymże właśnie stole. W emaliowanym
wiadrze wije się kiełbasa, w naczyniu obok leży na przykład boczek i szynka, w solance ryby, smalec w słoju, ogóry też, ciepłe bochenki chleba obok, podpiwek w dzbanie, moc kolorów, kształtów, aromatów. Z komina sączy się dym drzewny, z pieca wypełzają jęzory ognia, cegły są cudownie nagrzane. Wszyscy zbierają się wokół wędzarni i wspólnie uczestniczą w procesie.
Czasem Bolo poprosi kogoś o pomoc, czasem sam dorzuci do pieca, czasem coś opowie, czasem zażartuje.... a kiedy uchyla drewniane drzwiczki wędzarni, to tak naprawdę uchyla znacznie więcej. Wierz mi albo nie, ale wtedy w jednej chwili wszystko wokół staje się wspomnieniem sprzed lat, pachnie dzieciństwem, smakuje beztroską. Ciepłym latem na wsi u ukochanych dziadków, stłuczonym kolanem, żabą w wiadrze, porzeczkami. Życiem w pełnej krasie! Tak tu zresztą jest na stałe, z dala od asfaltów, korków ulicznych, podłogowego ogrzewania i perfumerii, nic tutaj nie jest płaskie. Wszystko pachnie życiem!
Ja natomiast mam w zwyczaju piec w ogniu podpłomyki na płaskich kamieniach. I zachwycające jest to, że za każdym razem nie wiadomo kiedy włączają się w to inni. I nie wiesz skąd przyszli, i nie wiesz dokąd zmierzają, ale wiesz na pewno, że właśnie wyrabiają z tobą ciasto na placki i dosypują mąki do twojej miski. Potem największym wypiekiem dzielimy się ze wszystkimi wokół, każdy rwie z tego wspólnego chleba kawałek i smaruje konfiturą. A dzieciaki wręcz kochają konfiturę! I tak oto, przy pszennym placku, nieznajomi sobie ludzie, stają się dla siebie znajomymi. Bez kawioru i bez kawałka porcelany na obrusie, staje się najwykwintniejsza uczta z uczt.
O tak, z dobrymi ludźmi przy jednym stole, z jednego gara jeść, z jednego dzbana pić i może jeszcze trochę śpiewu do tego i więcej to już chyba nic nam nie trzeba, czyż nie jest właśnie tak jak mówię?
Mazury24: Ja wplótłbym jeszcze w ten obraz malownicze zachody słońca, okalające o zmierzchu ze wszechstron Tło dla Mew i całość tych zdarzeń i wtedy tak, zdaje mi się że wtedy nic więcej prócz WI-FI nam nie trzeba;) A tak na serio, to rzeczywiście ile razy byłem w Tle dla Mew, tyle razy odnosiłem wrażenie, że obecni tu ludzie znają się od kołyski i śpiewają odkąd wstali.
Tło dla Mew: I też właśnie o tym chcę z tobą rozmawiać! O tych wszystkich niemateriach. Czyli o tańcu, nie o tancerzu, o duszy rzeczy, a nie o samej rzeczy. Mogłabym oczywiście w podpunktach wymienić, że oto w Tle dla Mew jest przystań na tyle i tyle jachtów, że piaszczysta plaża, że następująca ilość metrów linii brzegowej, że tyrolka do wody dla najmłodszych, że obrendowane leżaki, że trawa zielona, idealna do piknikowania jak również do badmintona, że tawerna z miłą obsługą i koncerty z muzyką na żywo, że karta drinków bardzo długa, że gwarantujemy jakość i atmosferę, że zachęcamy do korzystania i zapraszamy do odwiedzenia, bo nasza oferta, bo wychodzimy naprzeciw, bo to, bo tamto, bo wreszcie to hasło do WI-FI.
Mogłabym, oczywiście że bym mogła, ale po co mówić o tym, co widać gołym okiem;)? A zwłaszcza teraz, kiedy skończyliśmy budowę strony internetowej Tła dla Mew! Właściwie to chyba od tego powinnam była zacząć, że bardzo, bardzo dziękuję tobie i całej ekipie Mazury 24, i sobie przy okazji też, i wszystkim których mam tu na myśli również, za waszą pracę, często po godzinach, za kreatywność i starania, za gorliwość i indywidualne podejście do nas, przy tworzeniu strony, na której płonie ognisko i dym się dymi! Tam szukając, tam znajdziecie! Nawet igłę w stogu siana!
Mazury24: Ale żadnej dziury w całym;). No dobrze, nakreśl jeszcze proszę kierunek w którym zmierzacie, albo powiedz po prostu czego życzylibyście sobie dla portu?
Tło dla Mew: Wiem, że to miejsce nie składa się tylko z adresu i oferty. Wiem też na pewno, że nikt kto tu trafił, nie trafił tu przypadkiem. Wiem, że jeśli zdołał wystarczająco szeroko otworzyć wszystkie swoje oczy, to miała na dobre zmienić się jego perspektywa.
Ja na przykład widziałam dzieci, które umorusane zasypiały przy ogniu szczęśliwe. Ludzi, którzy podnosili innych, a potem sami upadali. Poetów, którzy walczyli o uwagę. I aspiracje przerastające talenty. Widziałam jak ciężko pracują ludzie. Wielkie wygrane w wielkich przegranych. Widziałam dziewczynę, która tańczyła co wieczór boso i widziałam naraz jej ufność i strach. Widziałam jak nieśmiałość miesza się z brawurą, i do kogo podchodzą łasić się koty. Tym samym zresztą kradną kiełbasy.
Słyszałam różne zmyślone historie i zwyczajne. Jednakową były modlitwą rytmy wybijane na spróchniałych ławach i melodie wypływające spod pozłacanych klawiszy. Słyszałam filozofów tak samo jak słyszałam pijaczków z butelkami w drżących dłoniach. Słyszałam żeby ich nie słuchać, słyszałam że są najmądrzejsi. Spotkałam wiele twarzy świata, nie było wśród nich żadnej oczywistej.
Chcę żebyśmy dostrzegli harmonię i piękno tej prozy. Chcę żebyśmy zwolnili w swoim pośpiechu i w swoim popłochu wyrównali oddechy. Wsłuchali się w rytm ziemi, wysłyszeli odpowiedzi, przepędzili strachy. Żebyśmy byli tylko sobą, żebyśmy pielęgnowali dobre uczynki i bez skrępowania popadali w zachwyty. I ile wlezie bawili się ze swoimi dziećmi. Pletli z nimi wianki, kolekcjonowali ptasie pióra i w deszczu wirowali wolni wokół własnej osi.
Wtedy z łatwością dopuścimy do głosu niemożliwe, a Tło dla Mew stanie się kolebką baśni. Wspólnie możemy
przenosić góry albo powstrzymać od pracy zegary.
Niech sobie czas nie płynie wcale. Albo niech płynie w przeciwnym kierunku. Albo niech tańczy jak mu zagramy. Lub niech się zmieni w królewicza. Obojętne, bo my i tak będziemy wysoko uniesieni, na latających dywanach z frędzlami!
Mazury24: Trochę się już znamy i jestem pewien że moglibyśmy kontynuować tą rozmowę aż do wiosny, a przy odrobinie tylko niefartu przegadać całe przyszłe lato. Potem byśmy się wściekali, że nie skosztowaliśmy ryby od Bolo, że włosy dymem nie pachną, że tylu piosenek nie znamy, że mewy odleciały, i pozostałoby nam rozmawiać o tych przeoczeniach kolejną jesień i zimę i wiosnę. Dlatego zadam ci ostatnie pytanie, a potem to już do zobaczenia w maju. Czym według ciebie jest Tło dla Mew w całości?
Tło dla Mew: Często myślę sobie, że Tło nie jest skończone. A potem przestawiam litery i słowa i wtedy tło staje się nieskończone. Oto fascynująca myśl. Tło jest nieskończone. Tło jest w całości nieskończone. I nie doszukuj się tu dosłowności, po prostu tak to zostawmy.
Mazury24: Cóż nam teraz pozostaje jak tylko pozawijać nasze dywany w rulony, wytargać z lekkością na przydomowe podwórza, wytrzepać w zadumie i przyfrunąć na nich do Tła;)! Dziękuję Ci za naszą rozmowę. Miała bardzo wyraźnie nieoczywistą twarz. Myślę, że na ile było to możliwe, zarysowałaś nam kształt Tła dla Mew i zdołałaś wciągnąć w niezwykły świat, który tam tworzycie.
Tło dla Mew: ...który razem tworzymy. Dziękuję. I przyfruwajcie, będziemy robić znaki dymne i wypatrywać was z dachów przez papierowe lunety;)... aha i zapraszamy na naszą nową stronę tlodlamew.pl.
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!